środa, 8 lutego 2012

Ktoś we mnie - Sarah Waters

      Jest to mój debiut z autorką. Po prześledzeniu twórczości Pani Waters, stwierdzam, że nie specjalizuje się ona w powieściach grozy, mimo to napisała naprawdę fajną powieść z "dreszczykiem".
     Głównym bohaterem jest stary kawaler, doktor Faraday. Ów doktor trafia do tajemniczego domu, który zamieszkuje rodzina Ayresów. Podczas wizyt u zubożałej rodziny, staje się świadkiem niewyjaśnionych wydarzeń. Narracja jest przedstawiona jako wspomnienia doktora, co daje książce dodatkowy klimat.
     "Ktoś we mnie" nie jest dla osoby, która lubuje się w szybkiej akcji. Leniwe tempo, nie za duża ilość dialogów, sprawiają, że książka może się dłużyć. Jest to tylko kwestia gustu, mi taka forma w ogóle nie przeszkadzała. Ba! wręcz nie wyobrażałbym sobie innej dla tej historii. Czytając można wręcz na własnej skórze odczuć atmosferę domu, ciszę i chłód panujące na korytarzach, strach i niepewność towarzyszące wydarzeniom. To wszystko czeka na nas w Hundreds Hall.
     Zbliżając się do końca, obawiałem się trochę o zakończenie. Na szczęście autorka nie zawiodła i stanęła na wysokości zadania. Mimo to nie każdemu będzie odpowiadał sposób w jaki Sarah Waters postanowiła pożegnać się z bohaterami. Żeby się o tym przekonać, trzeba już samemu sięgnąć po książkę i odwiedzić dom rodziny Ayersów, jeśli tylko wystarczy Ci odwagi...

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz